7 stycznia Gythio - Mistra - Zacharo

Dzień zaczął się sympatycznie - ale potem było już gorzej.
Ruszyliśmy dziś w kierunku Sparty - a konkretnie oddalonej o d niej o parę kilometrów bizantyjskiej Mistry. Mistra swego czasu była miastem o dużym znaczeniu, koronowano tu kilku cesarzy bizantyjskim - teraz można podziwiać ruiny zamku, malownicze ruiny oraz piękne freski na ścianach monastyrów.
Jechaliśmy przez góry Tajget - ośnieżone szczyty, pomimo, że miały około 2500 m n. p.m - ze względu na to, że wyrastały niedaleko morza - sprawiały wrażenie o wiele wyższych. Wyglądały imponująco.

Imponujący Tajget


Padła nam lustrzanka - wiedzieliśmy, że ten dzień kiedyś nastąpi, bo zapomniałam zabrać ładowarki. Dziś bateria oświadczyła, że jest zdecydowanie "empty". Szkoda - ale mieliśmy jeszcze drugi aparat. Nie za długo: podczas zwiedzania Mistry, aparat wyślizgnął mi się z ręku i upadł na kamienie. Przestał działać. Jedynym urządzeniem zdolnym do robienia zdjęć, które nam zostało - to komórka Tibora. Lepszy rydz niż nic - ale humory nam siadły definitywnie.


Widać remontowany pałac cesarzy bizantyjskich

Wiktorek szuka łóżka króla

tuż za murami rozpościerała się imponująca przepaść

Przepiękne, średniowieczne freski

ostatnie zdjęcie z Mistry, robione już telefonem komórkowym - canonik przed chwilą przestał działać :(

Noclegu szukaliśmy jadąc zachodnim wybrzeżem Peloponezu - i jakoś mało turystycznie to wszystko wyglądało. Pod wieczór okazało się, że mamy problem ze znalezieniem noclegu - taki naprawdę problem: albo wszystko pozamykane na cztery spusty, abo nic nie ma. W jednym hotelu w Zacharo Tibor został bardzo brzydko potraktowany przez obsługę: wszyscy byli słodcy jak miód do momentu, gdy usłyszeli ile mój mąż jest w stanie zapłacić za nocleg: menadżerka jedną ręką pożegnała się, drugą w tym samym czasie bezceremonialnie wypchnęła Tibora za drzwi...
Ostatecznie zanocowaliśmy w hotelu pod miastem - po negocjacjach pokój nas kosztował 50 euro - najdrożej na całym wyjeździe




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz